Październik 2000 r. Rzym, Bazylika Św. Piotra, wchodząc do świątyni po prawej stronie Pietà Michała Anioła – stanęłam jak wryta, łzy same popłynęły.
Czy to zachwyt nad dziełem mistrza, czy czyste piękno lśniących postaci o delikatnych klasycystycznych obliczach i kształtach wykutych w marmurze, czy nagłe zderzenie z tematem śmierci i męki Chrystusa wprost z tętniącego życiem Rzymu skapanego w październikowym słońcu?
Uderzyło mnie spokój, cisza i piękno.
Michał Anioł Buonarroti (1475 – 1564) tworząc musiał być przepełniony ideą, uniesieniem religijnym, dzieła tworzył na chwałę Boga.
Malując freski w Kaplicy Sykstyńskiej, wspięty na rusztowaniach w niewygodnej pozycji, mając przed oczami sklepienie kaplicy i kapiącą na twarz farbę, czy mógł to robić tylko dla samej sztuki?
Pod koniec życia Michał Anioł wyrzeźbił inną Pietę, znaną jako Pieta Rondanini (1564), wykonaną z niewygładzonego marmuru, inaczej skomponowaną niż ta watykańska. Jak pisze Jan Białostocki w „Sztuce cenniejszej niż złoto”:
„Ta rzeźba(..), w której wyniki dwóch kolejnych stadiów pracy przenikają się wzajemnie, stanowi ostateczne pokonanie renesansowych ideałów piękna cielesnego: ciało Chrystusa, wiotkie, złamane, przypominające prawie gotyckie mistyczne krucyfiksy, stoi pionowo, równolegle do postaci Marii, która nie podtrzymuje go, lecz jakby opiera się na nim, czerpiąc siłę z umęczonego Syna. Statyka, stosunek siły ciążenia, bezwładu i podparcia tracą sens wobec wizji, której treścią jest odkupujące ludzki grzech cierpienie Boga. Powierzchnie rzeźby są szorstkie, jak pierwotna materia, kontrasty plastyczne powierzchnie są zniwelowane, brak ostrych cieni, światło jakby emanuje ze zdematerializowanego marmuru – tak samo będzie lśniło w sto lat później z ostatnich płócien Rembrandta.”

Zastanawiamy się, czy dzieło sztuki to kunszt artysty, czy w marmurze może zostać cos z duszy twórcy, czy oglądając dzieło wzruszamy się tym, co w nas osobiście porusza? Kilka razy odczułam silne emocje patrząc na dzieło sztuki, rodzaj błogiego spokoju, wręcz chłodnego powiewu, ale żeby aż nogi się ugięły i zalać się łzą wzruszenia? Tak było w Rzymie. Bardzo to dziwne i nieodgadnione do dzisiaj przeze mnie.
A dzieła sztuki, które nas dzisiaj nieustannie zachwycają i trwają w naszej przestrzeni niewzruszone mimo wojen, kataklizmów, czy przetrwały dlatego, że były stworzone z myślą o Bogu, idei, religii?
PS. Dla tych, którym Rzym akurat nie po drodze, w Sali Kolumnowej Instytutu Historii UW na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie można sobie obejrzeć gipsowy odlew Piety watykańskiej Michała Anioła (jak również innych jego rzeźbiarskich dzieł).
Źródła: Jan Białostocki, „Sztuka cenniejsza niż złoto”, PWN, 2021.
Zdjęcia:
By Stanislav Traykov – Edited version of (cloned object out of background) Image:Michelangelo's Pieta 5450 cropncleaned.jpg), CC BY 2.5, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3653602
By Paolo da Reggio – Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=465664